Wrześniowy Nowy Rok w Biebrzańskim Parku Narodowym

Wrześniowy Nowy Rok w Biebrzańskim Parku Narodowym

autor: augustyn

04.01.2018


Motto:

Nie samym psem człowiek żyje

Sparafrazowane przysłowie Indian z plemienia Apache*

Świątek przy płocie

Feromony?

Wszędzie czuć obecność. Czuć innych. Takich, jakich nie znam z bliska, nie wiem, czego się po nich można spodziewać. Tylko jeden inny jest dostępny. Dziwadło takie, też nowe. Tak tu tłoczno w powietrzu, że aż w nosie kręci od obecności zwierzydeł różnorakich. Dwa zwykłe zwierzydła – takie, jak mam u siebie – pogoniłem już na samym początku. Dostępne pozostało już tylko to nowe dziwadło. Może więc warto ustalić jakowąś hierarchię, wyjaśnić, kto tu jest ważniejszy. Warto spróbować uregulować nowego dziwadła pozycję w szeregu. Niech się lepiej nie panoszy zbytnio. To samiec, którego czuć wszędzie. Czas z tym skończyć. Mną tu czuć powinno być.

Pierwsze, co zrobił Joszko po wyjściu z samochodu, to próba bliskiego, bardzo bliskiego zapoznania się z zaprzyjaźnionym kotem okołodomowym. Skończyła się na drzewie. Kot skończył na drzewie. Nerwowy jakiś. Drugi uciekał jakoś z większym sensem i skutecznością. Nie wiem, dokąd, w każdym razie Joszko mu odpuścił.

Okazało się też, że nasz gospodarz również przypadł mu do gustu. Joszko witał się bardzo po ludzku, na dwóch nogach, a wkrótce zaczął po psiemu próbować go dosiadać. Ot, takie samcze przepychanki. Może to próba dominacji, a może – jak podejrzewa masuriana – coś w męskich kosmetykach, w szamponie, dezodorancie, płynie do kąpieli. Joszko z zapałem próbował wylizać naszemu gospodarzowi głowę, podobnie, jak czasami czyni to mnie, więc może chodzi o zapachy nabyte, a nie naturalne?

Spacerniak noworoczny

Joszko w oczekiwaniu na ciąg dalszy

Nasz mentor, przewodnik, nasze guru od niewidzialnych storczyków znowu z łagodnym, życzliwym uśmiechem obnażał naszą ignorancję.

– To wilk? – pyta masuriana.
– Nie. Pies.
– Może mały wilk?
– Nie. To pies. Trop wilka jest charakterystyczny. To jest pies.
– A to łoś?
– Nie. Jeleń. A tam dzik.

Szybki dialog na spacerze. Dwadzieścia sekund, piętnaście metrów. Trzy gatunki. Czwarty omal nam nie umknął.

– A tam łoś.
– Gdzie?
– Ta kupa, w którą właśnie prawie wdepnęłaś.
– Te bobki? Świeże nawet jakieś.
– Rozmoczone przez deszcz raczej.
– A dlaczego takie bobki?
– Dobre pytanie. Nie wiem – uśmiecha się.
– Niezbyt imponujące – włączam się do rozmowy – To nawet krowa sra z większym rozmachem.

Chyba nie doceniam łosia. Trzeba mieć swój defekacyjny styl, bez populistycznej gigantomanii. Łoś to łoś. Nie musi. A może. Nie zabiega o łatwy poklask. Sra, jak chce i gdzie chce.

Nadbiebrzańskie bagna wydają się puste, w końcu mamy zimę. Zwierzaki schroniły się już w lesie. A mimo to i tak coś przebiegło w poprzek drogi, którą szliśmy. Pierwszostyczniowe przedpołudnie w dolinie Biebrzy, w środku największego parku narodowego w Polsce. Było tu spokojnie nawet w sylwestrową noc, więc jak jest teraz? Błogostan? Może dla nas? Ułomnych ludzi. Bez wyczulonych zmysłów, ignorantów. Masuriany i mnie.

Biebrzański Park Narodowy

Joszko zachowuje się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Nie może się zdecydować, w którą stronę iść. Węszy intensywnie i ciągnie w różne strony. Nie mamy odwagi puścić go luzem. Tu zwierz może pojawić się równie dobrze za krzakiem, jak za domem w środku wsi. Spacery na smyczy, czasami zwykłej, czasami dwudziestometrowej ewidentnie tez mu się podobały.

Joszko czeka, aż wrócą


* Prawdziwe brzmienie tego przysłowia to:

„Garść manioku w sakwie nie czyni z chłopca mężczyzny” **


**Tak naprawdę przysłowie, jak i całą resztę zmyślił Karl May w „Winnetou” ***


***Po prawdzie, to zmyśliłem wszystkie powyższe przysłowia i wyjaśnienia.


Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo pochwal, jeśli wolisz.

Komentarze


W jakiś sposób podobne: