Szczenięta

Szczenięta

autor: augustyn

03.03.2017


Odkryłem, że dziwadła mają coś jakby szczenięta. Miewają. Te małe dziwadła, o których wspominałem wcześniej*, to takie przepoczwarzone już mini-dziwadła, czyli  dziwadłowe szczenięta. Poczwarki dziwadeł są zupełnie inne. Posiadłem dogłębną wiedzę na ich temat. Jestem otwarty i szczodry wielce, więc podzielę się nią z wami.
Świeżo wyklute poczwarki pysznie pachną, udało mi się nawet jedno posmakować, ale zbyt szybko mnie odciągnięto, bym utrwalił sobie smak na tyle, aby go opisać. Wybaczcie. Pachnące poczwarki leżą. Dziwadła je przekładają to tu, to tam, czyli jak zwykle – działają bez sensu.

Transformers

Później leżące poczwarki transformują się w takie, co udają dorosłe dziwadła. Pasowałyby mi do zabawy – są mego wzrostu – ale z jakiegoś powodu uparły się, aby chodzić cały czas na dwóch łapach. Kiedy potrącić je delikatnie, dając szansę na właściwą pozycję z napędem na cztery, zaczyna toto wydawać dźwięki. Nie jest to radość ani wdzięczność. Brzmi raczej odstraszająco. Nie wiem, dlaczego dziwadła wtedy przybiegają, zamiast uciekać. Kolejny przejaw zaniku naturalnych odruchów. Wieszczę rychły upadek tego wielorako spaczonego gatunku.

Tornjak i dziecko

Gracja

Przez przeszłe zmarzliny, a teraz pułapki roztopów, przez pola, lasy, pagórki, wśród jezior pewną ręką prowadziłem auto ku celowi, który dawno temu oznaczyłem czerwoną łezką na elektronicznej mapie. Podążając za wskazówkami wielkiego brata, który z kosmosu na nas spogląda, i ufając w swoje doświadczenie, refleks, podwyższone zawieszenie i napęd na dwie osie izolowałem się mentalnie od Amazonki** obelg i przekleństw, które się wlewały do moich uszu. Znaczenia niektórych nawet do końca nie rozumiałem, związków z rzeczywistością też nie, ale odwrotu też nie było. Gdybym poddał się teraz, to następnym razem byłoby jeszcze gorzej. Uratować mnie już mogło tylko zwycięstwo. A później sprytne parkowanie, żeby nie było widać, jak wygląda auto po tym rajdzie. Efekt ujawnienia wyglądu auta odczuję po powrocie albo następnego dnia. Tortury podzielone na mniejsze dawki łatwiej znieść.

tornjak i dziewczynka

Byłem niedawno na wycieczce, na której miałem przyjemność obserwować takie szczeniaki. Od leżącej poczwarki Dziwadła mnie odganiały, ale z tą większą było przyjemnie i ciekawie. Małe dziwadło o smakowitym (wszystko, co jadalne i kojarzące z jedzeniem jest smakowite) imieniu Malina jest sprytne. Namówiło moje Dziwadło, żeby dawać mi smakołyki. Bardzo to mądre jest. Kiedy smakołyki się skończyły, w zamian pozwoliłem się poprowadzić na smyczy. Postarałem się – a potrafię być zgrabny wielce – i ani razu szczenię nie upadło. Dopiero kiedy chciałem wyrazić swoją radość i polizać je po pyszczku, to przestraszyło się i uderzyło w coś głową. Widać gracja jest cechą wrodzoną przynależną tylko wyższym rasom. I proszę mi tu nie insynuować jakiegoś rasizmu. To fakty. Każda kolejna godzina mego życia dowodzi prawdziwości tej tezy.

Na spacerze z colie

Stamina rising

Wycieczka ta okazała się też spotkaniem z dwoma border collie. To prawdziwe psy. Tacy moi krewniacy, tyle że z ADHD. W porównaniu z nimi ja jestem oazą spokoju i zrównoważenia. Ale ich entuzjazm jest tak zaraźliwy, że nie można się oprzeć. Mieliśmy spacer pełen pogoni, skoków, warknięć, szczeknięć, podgryzania. I nie, nie wymiękłem, jak zdawało się oczekiwać gładkie Dziwadło. Każdy dzień to dodatkowe punkty do mojej wytrzymałości. Czy ono nie widzi, jak rosnę w siłę? Nie jestem już tym puszystym dziewięciokilogramowym szczeniaczkiem***, czas zacząć mówić do mnie normalnym głosem.
Border collie to tak jak ja, psy pracujące. Nawet branża ta sama – psy pasterskie. Tylko specjalizacja inna. Uzupełniamy się. One zapewniają porządek w stadzie, a ja pilnuję, żeby nikt im nie przeszkadzał. Świetnie sobie radzą. I muszę przyznać – tego bym nie potrafił. Nie szkodzi, potrafię przecież tak wiele innych rzeczy. I wciąż nabywam nowych umiejętności. Dziś na przykład nauczyłem się bekać po smakołyku w trakcie przejażdżki autem.

Wypadałoby jeszcze zdradzić, że Joszko w dążeniu do doskonałości wokół siebie usunął z dywanu wystającą niteczkę, a wraz z nią cały kłębek włókien. I tak powstał w dywanie otwór. Nie napiszę o tym jednak, bo już nikt nas więcej z Joszkiem do domu nie wpuści. Dziękujemy gospodarzom za wyrozumiałość i zapraszamy do nas, dywany czekają na doskonalenie.


* we wpisie „Wzorzec dziwadła

** taka rzeka, szeroka bardzo, i mętna

*** porównaj wpis: „Dziewięć puchatych kilogramów


Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo pochwal, jeśli wolisz.

Komentarze


W jakiś sposób podobne: