
Sanatorium pod zwierzydłem
autor: augustyn
09.05.2017
Co jakiś czas „na przechowanie” trafia do nas jakiś zwierz z rodziny. Jeden mniej, jeden więcej, niewielka różnica. Od nastania Joszka to jednak różnica. Przynajmniej dla gości. Czarna, nasz aktualny tymczasowy domownik to kotka z życiowymi zaszłościami, raczej unikająca innych zwierząt, skryta i wycofana. Czasami trochę nerwowa. Wcześniej instalowała się w łazience, skąd robiła wypady do innych pomieszczeń i czasami na zewnątrz. Teraz jednak zamieszkała ze mną w biurze, skąd robi wypady do innych pomieszczeń na poziomie minus jeden. Chyba tak jej dobrze. Ma w pobliżu człowieka, inne koty zaglądają tu sporadycznie, a Joszko nie pokonał jeszcze lęku przed zejściem ciemnymi, stromymi schodami.
Czarna ma cukrzycę i każdego ranka dostaje zastrzyk z insuliny. Ostatnio ma też jakieś problemy z okiem i trzy razy dziennie trzeba jej podać antybiotyk w kropelce pod lewą powiekę. Mierzenie poziomu cukru u kota to straszna mordęga dla człowieka i olbrzymi stres dla kota, więc zazwyczaj dostaję stałą dawkę insuliny. Daje to jako taki komfort życia, ale skutkiem ubocznym jest to, że poziom cukru może z jakiegoś powodu drastycznie spaść i Czarna może mieć problemy neurologiczne, z poruszaniem się. Zazwyczaj jednak dobrze się czuje i z nudów potrafi nawet zrobić rekonesans na górę i przeprowadzić próbę sił i charakteru z Joszkiem. W odległości dwóch stopni. Stopni schodów. Nawet nie muszę interweniować. Niech sobie pogadają. Joszko i tak więcej grozi niż działa, więc mogę na to spokojnie pozwolić. Kocie sanatorium z kilkoma codziennymi spotkaniami zapoznawczymi. Bo wpada także Piwniś, który dla Czarnej też jest nowością. Dyskutują czasami o czymś…
Czarna nie jest namolna, więc mogę spokojnie pracować, a tak się złożyło, że siedzę teraz w biurze wiele godzin ponad normę. Wystarcza jej sama obecność człowieka. Tak mnie to ujmuje, że od czasu do czasu sam wstaję, żeby przez minutę ją pogłaskać. No dobrze, głaszczę przy okazji, a wstaję, żeby nową kawę zaparzyć albo pozbyć się poprzedniej, ale i tak mnie jej zachowanie ujmuje za serce, czy co ja tam mam nad żołądkiem.
Po kilku dniach Joszko akceptuje Czarną, a ta czasami zdobywa na odwagę, aby wyjść do korytarza i dać się mu powąchać.
Komentarze
W jakiś sposób podobne:
Kategorie:
