Z „Wielkiej Księgi Joszka Myśli Głębi”
To proste. Otwiera się drzwi samochodu, sprawdzając, czy pies się jeszcze nie udusił na drugim końcu smyczy. Bierze się te powleczone futrem czterdzieści jeden kilogramów na ręce i wkłada do środka. Zrobione. Misja zakończona.
Zdarzyło się w marcu, gdy przedwiośnie oszukiwało nas trochę, zwiastując rychłą wiosnę.